W branży sanitarnej klienci często uskarżają się na braki finansowe w końcowej fazie remontowo-budowlanej – tzw. białego montażu i szukają oszczędności. Podróże także nie są tanie i chcąc, nie chcąc musimy szukać oszczędności. Każdy musi zadecydować gdzie je znajdzie, z czego urwie te kilka złotych lub jak pozyska dodatkowe środki u sponsorów/partnerów (w przypadku wojaży sponsorowanych). Największym błędem, który możemy popełnić to rezygnacja z ubezpieczenia lub wykupienie najskąpszej polisy, która nie gwarantuje nam należytej ochrony.
Zawsze kiedy wyruszamy w drogę poza granice Polski wyrabiamy w lokalnym oddziale NFZ karty wykupujemy polisy turystyczne ze zwrotem kosztów leczenia oraz assistance na wypadek awarii samochodu. Podróżując autami klasycznymi nie wyjeżdżam z garażu bez polisy assistance, co kilkukrotnie wyciągało nas z opresji na trasie. Wspominałem w innym artykule o przypadku podróży dużym fiatem i „złapaniem” dwóch kapci, jeden po drugim, co skutecznie uziemiło pojazd i nas na poboczu… Gdyby nie assistance to miałbym nie lada problem, tym bardziej, że temperatura powyżej 30 stopni Celsjusza i brak zacienionego miejsca szybko doprowadziłaby do obłędu… . Szybka reakcja ubezpieczyciela i pomocy drogowej wyciągnęła nas z opresji a współpracujący z nimi serwis migusiem zorganizował nowe ogumienie (w rozsądnej cenie) i wykonał ekspresową wymianę. Wyobraźcie sobie scenariusz tego dnia nie posiadając ubezpieczenia…!
Przy większej ilości posiadanych samochodów rekomenduję ubezpieczenie assistance imienne na osobę, które obejmuje każde auto prowadzone przez okaziciela. W praktyce wygląda to tak, że wykupujemy polisę na siebie i każdy samochód który prowadzimy jest nią objęty. Przy klasykach jest to najlepsze rozwiązanie i zarazem najtańsze.
Kolejnym dowodem za wykupieniem polisy turystycznej jest fakt nagłego zachorowania. W trakcie wakacyjnego wyjazdu w Bułgarii – dokładnie w okolicy Warny, dostałem nagłego ataku kamienicy nerkowej, która wywołuje ból porównywalny z porodowym (tak mówią kobiety, które rodziły i przechodziły atak kamienia w nerce). Byłem akurat jedynym kierowcą w zespole i skutecznie zmartwiłem tym faktem wszystkich dookoła.
Miałem do wyboru zgłosić się do miejscowego szpitala – nie wiadomo gdzie taki jest zlokalizowany i czy mnie przyjmą, zadzwonić po pogotowie ale tu tak samo – nie wiemy czy do nas przyjedzie a przede wszystkim jak dogadać się z bułgarskim dyspozytorem, który akurat może nie znać angielskiego… Trzecia opcja to zadzwonić na numer pomocy zawarty na naszej polisie i złożyć zgłoszenie polskiemu opiekunowi. Ja wybrałem wariant ostatni, gdyż posiadałem ubezpieczenie od takich przypadków. Na miejsce przyjechał lekarz, podał mi środki przeciwbólowe, następnie zorganizował transport do prywatnej kliniki, gdzie po spędzonym dniu wyszedłem o własnych siłach, jak nowo narodzony (tabletki rozkurczające zrobiły swoją robotę i udało się pozbyć winowajcy).
Towarzystwa ubezpieczeniowe posiadają w swojej ofercie polisowej mnóstwo różnych wariantów, czasami są one dość wymyślne i jestem zdania, żeby wybierać te, które są nam niezbędne i dopasowane do konkretnej podróży. Nie ma sensu przepłacać za rzeczy, które nie będą nam do niczego potrzebne, tak jak np.: wariant sportów ekstremalnych, kiedy my będziemy tylko leżeć na plaży i uprawiać „plażing”. Szkoda na to kasy.
Mam nadzieje, że przytoczone oba przykłady, tak naprawdę z życia wzięte, pokazują zasadność wykupienia ubezpieczeń. Dzięki nim możemy o wiele spokojniej podróżować, a w razie niezaplanowanych zdarzeń będziemy czuli się bezpieczniej.
Zachęcam zatem wszystkich turystów i podróżników do wyruszania w drogę z wykupioną polisą ubezpieczeniową.
Masz pytania, komentarze? pisz śmiało, ale z klasą :-)