Jest fantastycznie! Piękna upalna pogoda, woda i zjawiskowe łajby. Jesteśmy na przystani przy Kanale Elbląskim we wsi Buczyniec. Tutaj wsiądziemy na turystyczny statek o wdzięcznej nazwie „Bursztyn” i rozpoczniemy rejs statkiem po trawie.
Ta zasłużona dla pasażerów jednostka pływała niegdyś po wodach Śląskiego Parku Rozrywki w Chorzowie (lata 66-97), następnie jako „Karolinka” w Parku Kultury i Wypoczynku im. gen. Ziętka w Katowicach. Rok 2011 przyniósł jej przeprowadzkę na kanał Ostródzko-Elbląski i kapitalny remont. Obecnie nadal sunie dziarsko po wodach i pochylniach kanału, przewożąc turystów z całego świata.
Wszystko, czego potrzebujesz do podróżowania! – sprawdź tę ofertę!
Pochylnie na kanale Ostródzko-Elbląskim są unikatem na światową skalę oraz jednym z fantastycznych cudów Polski. Pochylnie nadal działają, a mają już ponad 140 lat!
Przyjedźcie do Buczyńca i przeżyjcie wyjątkową przygodę życia wraz z całą rodziną. Tylko tutaj, będąc na pokładzie statku, opuścicie wraz z nim wodny szlak. Różnice w poziomach pokonacie, jadąc po trawie.
Budowę kanału rozpoczęto w 1844 r., a zakończono po 37 latach w roku 1881.
Nim wsiedliśmy na pokład „Bursztyna” odkrywaliśmy naocznie sekrety pochylni. Tuż obok przystani znajduje się pierwsza pochylnia „Buczyniec”. Wzdłuż 490-metrowego pasa zieloniutkiej i pięknie wystrzyżonej trawki zgromadzili się turyści z kilku europejskich krajów. Słychać było znajome języki z zachodu. Każdy z aparatem w ręce oczekuje na wpłynięcie pierwszej łajby na metalową platformę zanurzoną w wodzie. Ktoś inny robi relację na żywo na facebooka. Poza wycieczkowcami pływają tu dość licznie niewielkie jachciki z załogami. Takie w kilkuosobowym składzie. Każdy serdecznie macha do siebie i serdecznie uśmiecha się. Atmosfera jest przyjazna. Pogoda piękna, choć słońce daje popalić. Warto zabrać ze sobą krem do opalania, bo spieczona skóra na twarzy nie będzie dla was zbyt łaskawa.
Pojawia się kolejny statek. Wpływa w platformę, a jego załoganci wychodzą na pokład. Teraz zaczyna się spektakl. Powolutku cała platforma posuwa się do przodu, wynurzając się stopniowo z wody. Jest napędzana siłą wody i w żaden sposób nie potrzebuje napędu poza naturą. Jest eko i nie zanieczyszcza środowiska, a co najważniejsze – nadal funkcjonuje i służy turystycznemu ruchowi.
Jest Ci gorąco? Sprawdź tę ofertę na klimatyzatory do domu!
Cała konstrukcja wyjeżdża powolutku po torach na ląd. Wózek ze statkiem ciągnięty jest za pomocą stalowej linki napędzanej urządzeniem hydrotechnicznym. Siłą napędu jest spadająca na koło woda, mamy więc do czynienia z maszyną perpetuum mobile.
Ruchoma konstrukcja prosto z wody wspina się powolnym tempem na wzniesienie, po czym zaczyna równie pomału zjeżdżać w dół po pochylni. Widowisko jest przednie. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy tak genialnej konstrukcji.
Twórcą kanału i systemu pochylni był pruski inżynier Georg Jacob Steenke. Urodził się w Królewcu w roku 1801 r., zmarł w 1884 r. w Elblągu. Zdołał powołać do życia „drogę wodną” o długości blisko 210 km! Było to wówczas gigantyczne wyzwanie. Musiał on zmierzyć się z problemem panującej na drodze kanału różnicy w wysokości – na dystansie 10 kilometrów wynosiła ona aż 100 metrów! Aby pokonać tę dysharmonię, budowniczowie musieliby stworzyć blisko 60 śluz, co byłoby ogromnym wyzwaniem architektonicznym i pochłonęłoby ogromne góry pieniędzy. Ponadto niska przepustowość śluz znacząco spowalniałaby ruch jednostek wodnych pływających po wodach kanału. Ostatecznie zdecydowano się tylko na cztery śluzy, które służą żeglarzom po dziś dzień.
Teraz nasza kolej na ten fascynujący rejs. Wchodzimy na pokład „Bursztyna” zajmując miejsca na jego rufie. Są one niezadaszone i mamy przestrzeń do podziwiania widoków oraz robienia zdjęć. Miejsce na jednak jeden słaby punkt. Po dwóch godzinach żeglugi w temperaturze +30 st. C upał daje nam się we znaki. Na szczęście kapitan pozwala na zajęcie miejsca na „kapitańskim mostku”.
Chwilę potem na kilka minut rozpadał się deszcz, potem znów wyszło piękne słońce. Szukamy na niebie tęczy, ale niestety nie udało się żadnej wypatrzyć.
Bursztyn przyjmuje na pokład 48 pasażerów plus załogę, która składała się z wesołego kapitana i oficera wykonującego zadania przypisane dla innych załogantów. Od samego początku było na pokładzie bardzo wesoło. Kawały sypały się jeden za drugim. W końcu przyjechaliśmy tu trochę odpocząć, zrelaksować się i pozachwycać pięknymi pejzażami malowanymi barwami natury.
Widok z perspektywy pokładu jest na początku niecodziennym uczuciem. Patrzy się w dół z wysokości około dwóch może trzech metrów. To trochę tak, jak widok z balkonu na pierwszym piętrze, tyle że z pokładu jadącego statku. Przeżycie jest wręcz fantastyczne. Cała otoczka, te działające systemy urządzeń i piękno przyrody dopieszczają wszystkie nasze zmysły.
Wracamy do wody. Wózek zanurzył się do wysokości górnych poręczy. Kapitan przepalił silniki i ruszamy w dalszy rejs. Nabrzeże kanału wije się jak długi wąż, otacza go dzika przyroda i słychać odgłosy ptaków. Panuje przyjemny spokój.
Co jakiś czas mijają nas płynące z przeciwka jednostki, z których machają nam życzliwie turyści. Po drodze przepływamy pod małymi mostkami, z których dawniej korzystali okoliczni rolnicy, a dziś służą rowerzystom. Wzdłuż naszego kawałka kanału rozciąga się leśna ścieżka rowerowa.
W ciągu całego 3-godzinnego rejsu statek wraz z załogą jest wyciągany na pochylnie aż 6 razy! Trzykrotnie zjeżdżamy w dół i trzykrotnie pod górę. Pokonujemy pochylnie w Buczyńcu, Kątach i Oleśnicy. Za trzecią statek zawraca i płyniemy z powrotem w kierunku serca Kanału Elbląskiego – przystani i pochylni „Buczyniec”.
Dopłynąwszy do przystani w Buczyńcu śmiało możemy powiedzieć, że pływaliśmy statkiem po trawie. Kto w to nie wierzy to jego strata. Nas ta wodna przygoda na pokładzie Bursztyna bardzo urzekła i jesteśmy zdania, że rejs statkiem po pochylniach śmiało można nazywać jednym z cudów inżynieryjnych i turystycznych Polski oraz świata.
A jak mawiają najstarsi żeglarze – kto pływa po wodzie ten szybko głodny. Przeta woda wyciąga i jadła się chce! A wiecie co było niegdyś tradycyjnym przysmakiem dzisiejszego regionu Warmii i Mazur? Ślimaki! I właśnie na nie udaliśmy się do pobliskiej restauracji specjalizującej się w serwowaniu nadziewanych ślimaków.
Masz pytania, komentarze? pisz śmiało, ale z klasą :-)