Maroko, północno-zachodnie wrota Afryki. Tutaj zaczyna się nasza opowieść o wyjątkowym kraju jak z „Baśni tysiąca i jednej nocy”, w którym nagrzane piaski pustyni kontrastują temperaturą z chłodnymi wodami Oceanu Atlantyckiego i Morza Śródziemnego. Góry Atlasu, rozległe bujne niziny i gorące plaże uzupełniają ten osobliwy krajobraz Afryki.
Maroko było jedną z podróży naszych marzeń, którą chcieliśmy odbyć na czterech kółkach. Finał finałów udało się wyruszyć w nią wynajętą na miejscu Dacią, ale i spotkała nas inna przyjemność wspólnej przygody na pokładzie rozklekotanej i leciwej już terenówki pana… Tarzana!. Jazda na kołach z Polski nie wchodziła w rachubę z powodu ograniczonych zasobów czasu.
Zobacz ofertę opon całorocznych!
Do Maroka udaliśmy się w czerwcu drogą lotniczą. Z Polski możecie dolecieć do Marrakeszu, Agadiru, Fezu, Casablanki, Rabatu oraz Tangeru. Inną opcją jest wykupienie w biurze podróży zorganizowanej wycieczki. Naszym pierwszym celem był Agadir, z którego zaplanowaliśmy podróżowanie samochodem po wybranej części Maroka.
Agadir
Agadir to sporej wielkości miasto – kurort, zbudowane praktycznie od zera po tragicznym w skutkach trzęsieniu ziemi. Początek 1960 r. przyniósł zagładę dla tego miasta oraz jego mieszkańców. W wyniku ruchów tektonicznych ziemi zabudowania miejskie Agadiru uległy zniszczeniu, zawalając się na przebywających wewnątrz mieszkańców. Zginęło wówczas kilkanaście tysięcy ludzi, a miasto nadawało się do zbudowania na nowo. Tak los zapisał wówczas kartę w historii tego miejsca.
Współczesny Agadir to miasto kurort i właściwie powiązany jest z branżą turystyczną oraz sporej wielkości przetwórnią rybną i portem.
Nad miastem góruje wielka góra z pozostałościami dawnej Kazby (twierdzy), na której ułożono z kamieni gigantyczny napis „Bóg w rozumieniu Allah, Król, Naród”. Na szczycie góry znajdują się wspomniane pozostałości po dawnej twierdzy, udostępnione są dla zwiedzających.
Z góry roztacza się piękny widok na cały Agadir oraz port rybny. Wzdłuż linii brzegowej oceanu rozciąga się długi na kilka kilometrów deptak, przy którym zlokalizowane są głównie hotele, miejsca noclegowe i restauracje.
Po zmroku ładnie oświetlony jest bardzo przyjemnym miejscem do spacerowania przy akompaniamencie szumu fal i dźwiękach toczącego się wokół nocnego życia.
Szeroka plaża jest dostępna dla wszystkich z wyjątkiem wyznaczonych przez hotele enklaw dla swoich gości. W nich znajdują się leżaki z parasolami i nierzadko plażowe bary. W dni wolne od pracy na plażę przychodzą licznie całe rodziny Marokańczyków, korzystając z uroków plażowania i oceanicznych kąpieli.
W czasie odpływu rozmiar plaży powiększa się do gigantycznych rozmiarów, odsłaniając przy tym różnorakie skarby pochodzące z dna oceanu. Co ciekawe, od rana do południa nad częścią brzegową unosi się lekka mgiełka, która pozornie wydaje się zwiastunem nieładnej pogody. Nic bardziej mylnego. Od południa powraca piękne słońce i wysoka temperatura. Opalając się, uważajcie na czas eksponowania ciała na pełnym słońcu. Często przy lekkim wiaterku nie odczuwa się tak spieczenia skóry.
Gdyby doszło do oparzenia słonecznego, możecie udać się do najbliższej apteki, w której farmaceuta pełni rolę lekarza pierwszego kontaktu. Oczywiście zawsze możecie skorzystać z pomocy lekarskiej w ramach wykupionego ubezpieczenia w podróży.
Poza kąpielami w wodzie i na słońcu Agadir ma do zaoferowania m.in. kilkugodzinne rejsy łodziami motorowymi po Atlantyku, Dolinę Ptaków (Mini ZOO), a także różnej maści atrakcje przeznaczone dla najmłodszych – na przykład wyścigi po bulwarze.
Dolina Ptaków to park połączony z mini zoo. Występują tu ciekawe ptaki oraz ssaki z Ameryki Południowej i Azji. Nam podobały się piękne flamingi. Spacerując alejkami, można napawać się widokiem palm, magnolii, bugenwilli i innych egzotycznych roślin.
Rejs po wodach Atlantyku to kolejna z naszych propozycji na spędzenie wolnego czasu i przyjrzenie się Agadirowi z pokładu łodzi. Bilety na rejs kupicie w jednym z małych „biur turystycznych” lub idąc w obrębie portu, zostaniecie „wyłapani” przez licznie krążących naganiaczy. Musicie się do nich przyzwyczaić, bo tam, gdzie są turyści, będą i oni z wyjątkową zawsze ofertą.
W Agadirze wynajęliśmy samochód klasy ekonomicznej. Wybór padł na Dacię Logan, którą zaplanowaliśmy dojechać do Essaouire i Marrakeszu. Wynajmując samochód, pytajcie zawsze, czy jego ubezpieczenie obejmuje wszystkie możliwe przypadki drogowe oraz „chroni” przed konsekwencjami uszkodzenia dowolnego elementu auta. Może okazać się, że w wynajętej terenówce ubezpieczenie nie obejmuje opon. Wówczas wynajmujący musi pokryć koszt naprawy opony lub zakup nowej w przypadku jej uszkodzenia.
7 najpiękniejszych tras do przejechania klasykiem
Ruszamy na północ w kierunku miasta Essaouira (w języku arabskim As-Suwajra). Dawnej w czasach panowania Portugalczyków nazywane było Mogadorem.
Ciekawostka! Tylko i wyłącznie na obszarze pomiędzy Agadirem a Essaouirą rosną drzewa arganowe, po których skaczą licznie kozy! Z owoców drzewek wytwarza się tradycyjną metodą olej arganowy, nazywany płynnym złotem Maroka. Jeśli dysponujecie czasem, to warto zboczyć do jednej ze spółdzielni prowadzonych przez kobiety i zobaczyć tradycyjny proces wytwarzania olejku, a także zakupić gotowe produkty dla siebie i na prezenty.
Jadąc samochodem do Essaouiry trafiliśmy na zabawną sytuację drogową. Na jednym ze skrzyżowań na totalnym odludziu jadący przed nami samochód nie zatrzymał się całkowicie na znaku STOP. Kierowca przyhamował lekko, następnie ruszył do przodu. W tej sekundzie zza rosnącej palmy wyłonił się jak duch policjant i nakazał kierowcy zatrzymanie się do kontroli. Jadąc, uważajcie na limity prędkości oraz znaki drogowe, nawet te ustawione w szczerym polu. Można otrzymać mandat, a po co wydawać niepotrzebnie pieniądze. Marokańska drogówka lubi ustawić się z radarem i karać kierowców za nieprzestrzeganie ograniczenia prędkości.
Essaouira
Dziś Essaouira stała się prawdziwą perłą nad oceanem. Nazywana jest marokańską damą ubraną w szaty koloru biało – niebieskiego, ciągle smagane atlantyckim wiatrem. Stąd też wzięło się określenie „wietrzne miasto”.
W latach 70. Essaouira stała się mekką dla hipisów. Dziś pod murami miasta możecie spotkać ludzi z dredami na głowie, którzy siedząc, pogrywają na gitarze.
Po wjeździe do Essaouiry dopadła nas chmara dzieciaków pokazujących nam klucze do wynajmowanych mieszkań. Przez dłuższą chwilę opędzaliśmy się od nich i w takich sytuacjach najlepiej jest mieć ze sobą jakieś drobne gadżety do rozdawania.
Essaouira różni się od pozostałych miast Maroka. Ma inny układ uliczek i zabudowań. Wszystko zostało „poukładane” w logiczną całość. Stało się tak za sprawą pana Théodora Cornuta – francuskiego matematyka i architekta wojskowego pracującego dla króla Maroka. W 1766 r. otrzymał od sułtana Mohammeda bin Abdellaha (Mohammed III) propozycję zbudowania miasta nazwanego Essaouira.
Essaouira stała się miejscem spotkań wielu kultur. Sułtan stworzył dogodne środowisko dla handlu i zachęcał przybyszów z Europy (w mieście otwierano liczne konsulaty), marokańskich Żydów, Arabów oraz Berberów do osiedlania się w mieście. W mieście pojawili się także Gnawa – ciemnoskórzy potomkowie niewolników sprowadzonych do Maroka. Od ich nazwy pochodzi rodzaj muzyki i pełnego magii tańca, przy dźwiękach bębnów i metalowych kastanietów. Taniec ma także charakter uzdrowicielski.
Do XIX w. tutejszy port był najważniejszym portem handlowym Maroka, dopiero za czasów protektoratu francuskiego (1912 – 1956) miano to uzyskały porty w Casablance oraz Agadirze.
Zerknijcie na mapę – projekt miasta autorstwa Théodora Cornuta z 1767 r. Obszary w kolorze różowym zostały już zbudowane, żółte były wówczas w projekcie.
Port był znany jako „Port Timbuktu” ponieważ większość eksportowych produktów z Afryki Subsaharyjskiej trafiała do Timbuktu i dalej przez Saharę, góry Atlasu aż do Marrakeszu, z którego w linii prostej prowadzi droga do Essaouiry. Na liście towarów eksportowanych były między innymi suszone skóry wielbłądów, strusie pióra, kość słoniowa, migdały oraz guma arabska, a także bawełna i herbata. To był jeden z głównych szlaków handlowych – transsaharyjski. Towary były transportowane przez karawany.
Wraz z rozwojem port był kilkukrotnie powiększany. Przypada to na rok 1915 oraz lata 1924-67. W roku 1950 port Essaouira był najważniejszym dla wyławianych sardynek w Maroku. Dziś jest tylko wspomnieniem swojej potęgi i skupia się na obsłudze lokalnych łodzi rybackich oraz jest miejscem konserwacji statków. Jego wody są zbyt płytkie, aby móc przyjmować większe statki.
Błękitne łodzie kołyszą się niespiesznie na wodzie, czekając na kolejne wyjście w ocean.
Ruch w porcie na najwyższym poziomie. Rybacy jak pszczoły w ulu uwijają się ze swoimi połowami, wyładowując je z łodzi na brzeg. Ich pracy przyglądają się bacznie wygłodniałe mewy i koty, czekając cierpliwie na jakiś łup dla siebie.
Zobacz także podróż samochodem dookoła Gruzji
Mężczyźni oczyszczają na nabrzeżu ryby, przygotowując je do sprzedaży. Nad ich głowami krążą wygłodniałe mewy, dopatrując okazji w schwytaniu jakiegoś kąska dla siebie. Dobrze, że zdjęcia nie przenoszą jeszcze zapachów!
Wzdłuż portu ustawiono skrzynie z owocami porannego połowu. Wśród nich są rekiny i ośmiornice, które można zakupić i oddać do przyrządzenia w którejś z lokalnych knajpek.
Fortyfikacje portowe zostały zbudowane przez brytyjskiego inżyniera – renegata o imieniu Ahmed el Inglizi w 1770 r. Na straży miasta stanęły holenderskie armaty z Hagi, przywiezione do Maroka w 1744 r. Ich celem była obrona miasta przed atakami z morza, dziś służą jako atrakcja dla turystów i ozdobnik murów.
Z portu do medyny jest tylko kilkadziesiąt metrów. Po przekroczeniu murów zostaniecie wchłonięci przez wyjątkowy klimat miasta, magię zapachów, barw i dźwięków. Tutaj z łatwością możecie się zatracić, a liczni sklepikarze i restauratorzy chętnie wam w tym pomogą.
Spacerując uliczkami medyny, mijamy rzędy otynkowanych na biało budynków, liczne manufakturki rzemieślników, galerie, otwarte na oścież sklepiki, a także klimatyczne knajpki. Polecamy wstąpić do jednej, choć na chwilę, przysiąść na stosach poduszek i zamówić imbryk marokańskiej mięty. Otoczy was wyjątkowy aromat palonej sziszy.
Wyroby mięsne prezentuje się klientom w sposób widoczny na zdjęciach. Tutaj nikt się nie przejmuje wymogami sanitarnymi, a i nie ma instytucji sanepidu! Wrażenia zapachowe na najwyższym poziomie, chociaż pierwsze miejsce przypada portowi.
Ufortyfikowane miasto Essaouira zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jej zabudowania są wyjątkowym dziełem architektonicznym i żywym artefaktem historii oraz kultury.
Przyjeżdżając do Maroka bardzo chcieliśmy przejechać się fragmentem trasy dawnego rajdu Paryż – Dakar. To było takie chłopięce marzenie, które należało tu w Maroku zrealizować. W tym celu udaliśmy do lokalnego biura podróży oferującego wynajem terenówek, w którym otrzymaliśmy ofertę wypożyczenia samochodu, ale… z przewodnikiem. Cena za zestaw była bardzo rozsądna, więc bez wahania przyjęliśmy tę ofertę.
Następnego dnia przyszliśmy w umówione miejsce, w którym to czekał na nas wesoły Marokańczyk o jakże osobliwym imieniu… Tarzan!
Tarzan okazał się mieszkańcem Marrakeszu i jak nam opowiadał, był szczęśliwym posiadaczem aż czterech żon! Całą jego historię wysłuchaliśmy z lekkim przymrużeniem oka, a na końcu w serdeczny sposób zostaliśmy zaproszeni do przyjazdu do jego domu w Marrakeszu.
Krótko po wyruszeniu z Agadiru na południe kraju w kierunku Tiznitu, Tarzan zaprosił nas na tradycyjną marokańską herbatę. Jej zaparzanie oraz nalewanie z wysokości to prawdziwy rytuał, któremu z uwagą przyglądamy się, kręcąc głowami. Herbatę zaparza się w pięknie zdobionym imbryku, do którego wsypuje się zieloną herbatę i dodaje świeżo zerwaną miętę. Przygotowany napar nalewa się z wysokości do pięknie zdobionych szklaneczek, uzyskując efekt piany na co najmniej wysokość dwóch palców! Prawdziwy znawca tematu potrafi nalać zawartość czajnika do szklanki z wysokości mniej więcej 1 m i to bez rozlania ani jednej kropelki!
Niektórzy porównują imbryk do lampy Aladyna, z której wraz z parą wodną na zewnątrz wydostaje się dobry Dżin.
Po wypiciu herbaty ruszamy dalej fragmentem trasy z rajdu Paryż – Dakar. Załogi rajdowe pędzą po trasie z zawrotną prędkością, my jeździmy swoim tempem, przyglądając się wszystkiemu dookoła. Krajobraz to prawdziwa uczta wrażeń. Czuć tutaj przedsmak Sahary, a wydmy i oceaniczne klify rozbudzają zmysły oraz wyobraźnię.
Park Narodowy Souss-Massa
W Parku Przyrody Souss-Massa (rozciąga się na odcinku około 60 km) podjechaliśmy do nabrzeżnej wioski, jednej z wielu, składającej się z kilkunastu, może kilkudziesięciu różnorakich domów wykutych w skale z zewnętrzną przybudówką. To wyjątkowy widok do jakich warunków mieszkalnych potrafią zaadaptować się ludzie.
Park Souss-Massa został utworzony w celu przywrócenia saharyjskiej fauny południowego Maroka oraz ochrony 300 gatunków zwierząt i roślin (m.in. Oryksa szablorogiego, Strusia masajskiego, Gazeli płochej i pustynnej). To przede wszystkim miejsce ochrony siedliska Ibisa łysego północnego (duży ptak zamieszkujący skalno-klifowe brzegi oraz wyżyny Afryki Południowej – gatunek zagrożony wyginięciem), kaczki marmurkowej oraz innych gatunków dzikiej przyrody żyjących na mokradłach oraz łąkach stepowych.
Mieszkańcami tych niezwykłych domów są ludzie związani z oceanem, trudniący się połowami. Przez dłuższą chwilę przyglądaliśmy się ich pracy przy wyławianiu skorupiaków. To bardzo ciężka i niebezpieczna praca, jednak w większości takich przypadków bieda prowadzi do takiego działania… .
Surowość nabrzeża, dźwięk fal i szum oceanu uzupełniają charakter tego niezwykłego dla nas miejsca.
Ludzie żyjący w takich warunkach muszą być niezwykle twardzi oraz zaradni, dlatego całym sercem podziwiamy ich życiowy trud.
Jadąc dalej, przystanęliśmy na kilka chwil w jednej z bananowych farm. Choć widok tych owoców nie zrobił na nas większego wrażenia, to rzędy posadzonych palm już tak.
Kolejnym punktem podróży była wizyta nad rzeką Oued Massa. Jej źródło znajduje się w górach Antyatlasu, z którego spływa do oceanu. Jej linia brzegowa otoczona jest pasmem zieleni i w połączeniu z wydmami oraz piaskowymi klifami tworzą wyjątkowy klimat tego miejsca.
Rzeka Oued Massa wyznacza południowy kraniec Parku Narodowego Souss-Massa.
Tam, gdzie pojawiają się turyści, w mgnieniu oka pojawiają się autochtoni oferujący jakiś towar lub usługę. Przejażdżka na ośle była okej i dała zarobek kilku dirhamów młodemu Marokańczykowi.
Zapora wodna Yusef Bin Tashfin
Zapora wodna Yusef Bin Tashfin (nazwa pochodzi od postaci wybitnego dla Marokańczyków przywódcy, generała i stratega, założyciela Marrakeszu) to ogromna konstrukcja o wymiarach 85 m wysokości i 707 m długości. Zaporę zbudowano w 1972 r. u podnóża gór Antyatlasu równiny Chtouka.
W bliskiej odległości od zapory znaleźliśmy się w kulinarnym świecie Maroka. W domu u Berbera unosiły się cudowne aromaty lokalnych specjałów. W przygotowanej jadalni wyłożono niewielkie dywaniki w kolorze czerwieni, ręcznie tkane, zawierające liczne wzory o ornamentyce abstrakcyjnej. Na nich ustawiono niski drewniany stół o okrągłym kształcie. Wokół stołu rozłożono liczne poduszki, na których można się wyłożyć lub orzec plecami.
Nim zasiedliśmy do stołu, na niewielkim patio zostaliśmy poproszeni o umycie rąk. Berber polewał je nad misą wodą z dużego czajnika. Operacja mycia przebiegała w całości na kucaka. Potem każdy zajął miejsce przy stole.
Tadżin
Gospodynie domu przyniosły wielki tadżin i ustawiły go pośrodku stołu. Po zdjęciu stożkowatej przykrywki otoczyły nas zapachy wydobywające się z solidnej porcji kuskusu, kurczaka oraz warzyw.
Tadżin to potrawa narodowa Maroka i zarazem gliniane naczynie, w którym mieszkańcy Maghrebu przygotowują na żarze potrawy. Maghrebem, Arabowie nazywają północno – zachodnią część Afryki.
Najedzeni ruszamy w kierunku na Tiznit, odwiedzając po drodze małą Saharę. Wydmy Resmouka, bo i nich mowa, to przedsmak prawdziwych piasków Sahary.
Wydmy Resmouka
Po wyjściu z auta rzuciliśmy się na wydmy jak małe dzieci. Skakaliśmy i tarzaliśmy się w piasku, czując się w jego bezmiarze jak pośrodku morza.
Po krótkiej chwili jak grzyby po deszczu pojawiali się autochtoni z różnorakimi zwierzątkami z Maroka. Wśród nich znalazły się kameleon, żmija oraz skorpion. W całym tym zamieszaniu chodziło o prezentację zwierzaka i zrobienie z nim zdjęcia. Potem właściciel wyciągał spokojnie łapkę i żądał od turysty kilku dirhamów.
Tiznit
Na koniec wyprawy z Tarzanem zawitaliśmy do legendarnego Tiznitu. To miasto od wieków związane jest z wyrobami ze srebra oraz biżuterią. Czuć tutaj prawdziwego ducha mieszkańców pustyni. Wyglądem przypomina solidny fort sprzed kilku wieków. Takiego wrażenia dostarcza wygląd murów i ich biszkoptowo – imbirowy kolor. Tak naprawdę ma dopiero 100 lat.
Po powrocie do Agadiru zafundowaliśmy sobie ucztę w marokańskim stylu. Klimat i smaki na najwyższym poziomie.
Planujesz wakacje na kempingu? Szukasz odpowiedniego sprzętu? Zobacz tę ofertę!
Na koniec zostawiamy uwodzicielski Marrakesz. To miasto łączy w sobie świat orientu, egzotyki i handlu. Dawniej przez jego ziemie przechodziły karawany, był dobrą bazą przed dalszą wędrówką towarów. Dziś jest mekką dla turystów, którzy wciągnięci w jego otchłań doznają uderzenia wielu bodźców dla wszystkich zmysłów. To magiczne miejsce jak z baśni „Tysiąca i jednej nocy” czy gry komputerowej „Prince of Persia”.
Przygodę z Marrakeszem większość przyjezdnych rozpoczyna od głównego placu medyny Dżemaa el-Fna, ogromnej przestrzeni, która rozciąga się pomiędzy Meczetem Księgarzy (meczet Kutubijja) a sukiem.
Plac Dżemaa el-Fna – Marakesz
Po zachodzie słońca Dżemaa el-Fna zamienia się w istny ul. Mnogość straganów, towarów, jedzenia i sprzedawców wywołuje zawroty głowy. Człowiek musi to wszystko wchłonąć, przetworzyć i zdecydować co robić dalej. Teraz przychodzi ochota na niepohamowaną żądzę dotknięcia i spróbowania wszystkiego, co jest w zasięgu wzroku, nosa i uszu. To magia tego miejsca. Najpierw wciąga i otumania, potem zamęcza. To istny cyrk. Naganiacze, ludzie z wężami, małpkami i wszystkim, co można sprzedać turyście.
Meczet Kutubijja – Marakesz
Meczet Kutubijja jest najwyższym obiektem mediny, a został wzniesiony na początkach panowania Almohadów. Jest to największy meczet w mieście. Jego budowę rozpoczęto w 1147 r., jednak w wyniku błędu i niewłaściwego usytuowania względem Mekki dokonano rozbiórki i w roku 1158 ukończono budowę nowego meczetu na podwalinach tego pierwszego. Minaret ma wysokość 77 m. Nazwa „Księgarz” wzięła się od sprzedawców, którzy sprzedawali obok niego rękopisy.
Pałac Bahia – Marakesz
Pałac Bahia to arcydzieło marokańskiej architektury. Powstał w XIX w. za sprawą wielkich wezyrów sułtanów z rodu Alawitów. Przybyłych gości oczarowuje swoim naturalnym pięknem – jasnymi kolorami, intarsją, marokańską sztuką zellige, malowanym drewnem, osobliwymi marmurami, a także bujnymi ogrodami. Ten obiekt to pełna ekstrawagancja na powierzchni 8 tys. m kw.! Wielki dziedziniec (1,5 tys. m kw.) wyłożony jest włoskim marmurem Carrara, a riady Petit oraz Grand przedstawiają imponujący widok.
Riad w języku arabskim oznacza wewnętrzny ogród – dziedziniec związany z architekturą starych domów i pałaców. Dzięki modzie na riady wyremontowano sporo starych arabskich domów, w których mogą nocować turyści. Często są to prawdziwe perełki architektoniczne. Za czasów protektoratu francuskiego pałac zamieszkiwał gubernator, obecnie stał się atrakcją turystyczną i miejscem spotkań króla Maroka z zagranicznymi dygnitarzami.
Pałac El Badi – Marakesz
Pałac El Badi to elegancka dziś ruina. W czasach świetności był pokryty włoskim marmurem i swoim wyglądem powalał na kolana. Pałac został zamówiony przez sułtana Ahmada al-Mansura z dynastii Saadytów w XVI w., kilka miesięcy po jego wstąpieniu na tron. Pałac pełnił rolę reprezentatywną, był używany do przyjęć i miał na celu pokazanie bogactwa oraz potęgi sułtana. Po upadku rodu pałac popadał stopniowo w ruinę, a jego najcenniejsze materiały i ozdoby zostały rozmontowane. Dziś jest chętnie odwiedzaną atrakcją turystyczną Marrakeszu.
Grobowce Saadytów – Marakesz
Grobowce Saadytów są historyczną nekropolią rodu Saadytów. Zostały wzniesione za panowania Ahmada al-Mansura – przypada to na lata 1578 do 1603. Kompleks wygląda jak wielkie dzieło sztuki architektonicznej. Wnętrza wykonano z przepychem na wysoki połysk. Grobowce zamurowano w XVII w., dopiero za protektoratu francuskiego zostały odkryte.
Ogród Majorelle – Marakesz
Ogród Majorelle jest jednym z najbardziej osobliwych, zwariowanych w formie i mistycznych ogrodów w Maroku. Jest otoczony murami z zewnątrz. W środku zawiera mnóstwo egzotycznych roślin, wyjątkowych drzew i labirynt alejek spacerowych, które komponują się w całości z zabudowaniami w stylu mauretańskiego Art déco. Obiekt został zaprojektowany przez francuskiego malarza, orientalisty Jacquesa Majorelle’a. W latach 80. nieruchomość została zakupiona przez francuskiego projektanta mody Yves Saint Laurent i jego partnera w biznesie oraz życiu – Pierre’a Bergé.
W pracowni malarskiej Jacques Majorelle utworzono w 2011 r. Muzeum Berberyjskie. Za sprawą Pierre’a Bergé wystawiono kolekcję 600 przedmiotów związanych z życiem Berberów, które udało mu się zebrać w czasie jego podróży. W muzeum zobaczycie ich historię, obszary życia poszczególnych plemion, sztukę, ubiór i biżuterię. Całość zespolona jest z elementami audiowizualnymi.
Anima Garden André Hellera
Anima Garden to rajski ogród artysty André Hellera.
Odwiedź nasz kanał na You Tube
André Heller urodził się w Wiedniu w 1947 r. Jest jednym z najbardziej wpływowych i odnoszących sukcesy artystów multimedialnych na świecie. W wieku 60 lat Heller kupił 8 hektarów nieużytków na południu Marrakeszu u podnóża Atlasu Wysokiego i w ciągu zaledwie 6 lat, wykorzystując całe swoje doświadczenie, talenty i oszczędności, stworzył magiczny ogród Anima, w którym w soczystej zieleni egzotycznych roślin rozświetlają się kwiaty i dzieła sztuki.
Anima Garden to magiczne miejsce z ponad 250 typami roślin – od bambusa po palmy i kaktusy, które wchodzą w interakcję z dziełami sztuki m.in. Pabla Picassa, Keith Haring.
Ogrody położone są 27 km od Marrakeszu, w dolinie Ourika. W tle widać wspaniałe góry Atlasu. Dojedziecie tutaj darmowymi autobusami z miasta.
Odwiedź z nami starożytny Egipt!
Co jeszcze polecamy do zobaczenia w Marrakeszu? Może tak Muzeum Perfum? Brzmi tajemniczo i pociągająco! Wspaniałe muzeum otworzono w XIX-wiecznym riadzie w sercu medyny Marrakeszu. Założycielem był perfumiarz Abderrazzak Benchaâbane. Na miejscu poznacie proces stworzenia perfum, aż do ich butelkowania. Odwiedzający mogą stworzyć własne perfumy. To bez wątpienia wspaniały prezent – pamiątka z podróży.
Jeśli choć trochę poczuliście ducha tego fascynującego kraju o tak ogromnej historii i kulturze, to nie czekajcie zbyt długo, tylko rezerwujcie bilety na najbliższy możliwy lot i dajcie się ponieść magii Maroka! Na koniec życzymy Wam احظى برحلة جيدة!
Lubisz jeździć terenówką? Fascynuje Cię ściganie na pustyni? Zobacz naszą koszulkę
Masz pytania, komentarze? pisz śmiało, ale z klasą :-)