Mostar jest popularnym miejscem na turystycznej mapie Bośni i Hercegowiny. W jego sąsiedztwie znajduje się Medjugorie, do którego licznie przybywają pielgrzymi z różnych stron świata i w zasadzie oba te miejsca są łączone w ramach jednej wycieczki. Mostar posiada piękną starówkę i legendarny most z czasów osmańskich, które zostały wpisane na listę dziedzictwa UNESCO. Most niestety jest tylko udaną repliką tego wysadzonego w trakcie wojny domowej w 1993 roku, przez jednostki wojskowe armii chorwackiej.
Po 427 latach, symbol miasta został unicestwiony. Aby zrozumieć fenomen tego miejsca, trzeba zaczerpnąć przynajmniej odrobiny wiedzy historycznej z tego regionu. Za czasów Turków osmańskich, część mieszkańców zamieszkujących obszar Bałkanów przechodziła na islam, co wiązało się często z różnymi przywilejami ze strony panującej. Dla ludzi o poglądach nacjonalistycznych, taka postać rzeczy była nie do zaakceptowania i w ich mniemaniu ludzie przechodzący na wiarę „okupanta” (Turcy osmańscy byli traktowani jako okupanci podbitych terenów) byli zwyczajnie zdrajcami.
Pod rządami Turków jak i w późniejszej Wielkiej Jugosławii Marszałka Tito, wspólnie żyli i egzystowali wyznawcy trzech religii: islamu, prawosławia oraz katolicy.
W Mostarze mieszkali katolicy oraz wyznawcy islamu, nazywani Boszniakami. W trakcie wojny domowej na początku lat dziewięćdziesiątych, Chorwaci wspólnie z Boszniakami walczyli z jednostkami serbskimi. Serbowie nigdy nie byli zbyt liczni w tym rejonie i z tego powodu wycofali się z dalszego natarcia, uznając przewagę liczebną jego mieszkańców. Chwila spokoju nie trwała zbyt długo, kiedy to przyjaźnie nastawieni Chorwaci, obrócili się przeciwko swojemu sojusznikowi w walce – muzułmańskim sąsiadom. Efektem tej wrogości było między innymi wysadzenie mostu na starówce, łączącego oba brzegi Neretwy. Wrogość do siebie pozostała do dnia dzisiejszego i tak po jednej stronie odbudowanego mostu mieszkają katoliccy Chorwaci, a po przeciwnej muzułmanie.
To niewidzialna granica podziału społeczeństwa tego miasta. Co najgorsze, obie strony bardzo niechętnie „wkraczają” na stronę dawnych sąsiadów. To samo dotyczy szkolnictwa. Przed wojną wszyscy chodzili do jednej klasy i byli kolegami. Dziś Chorwacji mają swoje szkoły, w których uczą po swojemu, a Boszniacy swoje. To nienormalne, ale tak się dzieje. Turyści, którzy są tylko przejazdem rzadko zauważają taką sytuację. Wszystko na pozór wygląda bardzo normalnie, a tak naprawdę istnieje nadal zagrożenie, że nacjonalizm, którego nie brakuje w całej BiH, weźmie górę i wystarczy jedna iskra zapalająca, aby wywołać nowy konflikt.
Cieszy mnie fakt, że w niektórych regionach Bośni i Hercegowiny następują pozytywne zmiany. Wypędzeni ludzie wracają do swoich dawnych domów i zaczynają sąsiedzkie życie od początku, na nowo. Bądźmy dobrej myśli i trzymajmy kciuki za pokój w tym regionie, aby jego mieszkańcy żyli ze sobą jak za dawnych lat – w przyjaźni i tolerancji. Wspaniale byłoby dać im szansę na rozwój oraz wejście w niedalekiej przyszłości do struktur Unii Europejskiej.
Zapraszamy do Wodospady w Kravicy oraz Medziugorie Maryi
Masz pytania, komentarze? pisz śmiało, ale z klasą :-)