Krótka refleksja nad epidemią. Bez wątpienia to dopiero początek. Pandemia się rozwija, bo świat stoi dla wszystkich otworem. Nie jest problemem wsiąść do samolotu i polecieć w dowolne miejsce naszego globu. Ba! Nie jest już problemem zapisać się na lot wycieczkowy po galaktyce. Trzeba dysponować tylko odpowiednią sumką.
Co do efektów koronywirusa jedno jest pewne – widać jak bardzo światowy przemysł uzależniony jest od naszych braci Chińczyków. Dzisiejsza pogoń za ceną i tanią siłą roboczą, pokierowała światowy biznes w kierunku tamtejszego rynku usług. A może ktoś zechciał dać pstryczka w nos tamtejszym władzom? Może rosnący rynek wyrobów i usług Państwa Środka stał się poważnym zagrożeniem dla globalnego biznesu? Tego nie wiemy. Trąci to zdecydowanie fantastyką i światem S-F.
Dziwi natomiast fakt pewnej ignorancji ze strony naszego społeczeństwa, w obszarze wystąpienia i rozprzestrzeniania się samego wirusa. Porównywanie liczby zakażeń koronawirusem do pospolitej grypy, uważam za co najmniej nielogiczne i nieodpowiednie. Stwierdzenie, że to tylko kilka procent przypadków śmiertelnych na całą populację zarażonych jest bardzo głupia. Sytuacja jest na tyle rozwojowa i dynamiczna, że za kilka miesięcy (oby do tego nigdy nie doszło!) ilość zainfekowanych ludzi może wynieść już kilka milionów, a wówczas te kilka procent będzie gigantyczną liczbą!
I jeszcze jedno – czy ktoś z Was zastanawiał się nad zagadnieniem powikłań pochorobowych? – za miesiąc, dwa, lub pół roku? Tego także nie wiemy i pewnie większość z nas się tym nie interesuje.
Jedno natomiast jest pewne – nie wolno nam siać paniki! Musimy szukać pozytywnych rozwiązań oraz stosować się do instrukcji wydawanych przez odpowiednie służby! Wówczas przyspieszymy proces walki z wirusem i usprawnimy jego przebieg.
Wrocław. 1963 rok. Epidemia ospy prawdziwej. Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z tej epidemii? Porównajmy fakty w obu przypadkach:
Ospa prawdziwa była już znana ludzkości i istniała na nią szczepionka. Koronawirus został dopiero wyodrębniony, jednakże trwają prace nad wynalezieniem szczepionki. Początkowo we Wrocławiu podano błędną diagnozę. Uznano, że pacjent „0” choruje na malarię. Był nim oficer SB wracający z delegacji służbowej do Azji. Przywlókł zarazę w węzłach chłonnych. Koronawirus narodził się w Chinach. Tyle bynajmniej wiemy. Kto jest tym pierwszym nie wiadomo. Sposób zarażania kolejnych osób jest bardzo podobny. Zainfekowany poprzez dotyk lub drogą kropelkową – kichnięcie, przekazuje wirusa kolejnej osobie. I tak dalej i tak dalej.
Dlatego kluczowe jest zidentyfikowanie każdego przypadku i szybkie odizolowanie zakażonego pacjenta od reszty społeczeństwa. Tak robiły władze PRL, tak też się dzieje teraz. Nie może być mowy o ukrywaniu jakiegokolwiek przypadku zarażenia się i bycia nosicielem. Wiem, że ludzie są do tego zdolni, dlatego to piszę. Drugą kluczową sprawą jest zachowanie spokoju bez wzbudzania paniki. W przypadku „odry”, po kraju krążyły niezliczone historie o masowych zgonach i trupach leżących na ulicy. Ludzie z wrocławskim pochodzeniem byli traktowani co najmniej jak trędowaci. Odmawiano im rezerwacji noclegów w ośrodkach wypoczynkowych (było lato), omijano szerokim łukiem. Byli jak chodząca zaraza. Oczywiście to pewne wyolbrzymienia, ale część prawdy w tym jest. Wrocław stal się areną walki z wirusem. Miasto otoczono kordonem wojska i milicji. Każdy mieszkaniec chcący wyjechać poza rogatki miasta musiał przedłożyć zaświadczenie o wykonanym szczepieniu. Na wjeżdżających czekała ta sama procedura.
Aktualnie w Polsce pojawiły się pierwsze przypadki koronawirusa. Pacjentem „0” okazał się mężczyzna z Zielonej Góry. Cała Polska spogląda na ten rejon, a ja namawiam do unikania zjawiska marginalizacji ludzi z tego miasta. Nie są niczemu winni, po prostu znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Póki co nie ma potrzeby uszczelniania miasteczek czy całych wsi. W nich najszybciej wystąpi zjawisko lokalnej epidemii. Tam każdy zna się z każdym. Sąsiad z sąsiadem spotyka się w sklepie czy kościele. Życie toczy się swoim, powolnym tempem. Z miastami będzie dużo gorzej, chociażby patrząc na migracje zawodowe ludzi. Dużo osób dojeżdża codziennie do pracy i wraca popołudniu do domu. W jaki sposób zatrzymać ich w jednym miejscu? Praca zdalna nie zawsze może zostać użyta. Dawniej nie było takich sytuacji, więc komuniści mieli ułatwioną sprawę. Zamknęli miasto i koniec.
Kwarantanna. W obu przypadkach władze stworzyły miejsca szpitalne dla zakażonych i domniemanych pacjentów. W 1963 roku Wrocław dysponował dwiema lokalizacjami, do których przewożono zdiagnozowanych pacjentów. Obecnie każde miasto ma nakaz przygotowania oddziałów zakaźnych, gotowych do przyjęcia zarażonych ludzi. Strażacy ćwiczą budowę mobilnych miasteczek, które w razie potrzeby będą powstawać w obrębie szpitala. Pozostałe służby deklarują pełne wsparcie do walki z następstwami epidemii. Ministerstwo Zdrowia nawołuje prewencyjnie do stosowania podstawowych zasad higieny. Częste mycie rąk i unikanie skupisk ludzi są kluczowe. Ograniczanie migracji także. Jeśli nie musisz nie włócz się po świecie. Wówczas ryzyko rozprzestrzeniania się zarazy jest dużo mniejsze.
W czasach PRLu rozpoczęły się masowe szczepienia wszystkich, pod groźbą sporej kary finansowej, a nawet odsiadki w więzieniu. Każdy „obywatel” miał zostać zaszczepiony i koniec, kropka!. Brakującą ilość szczepionek pożyczono z „bratniego” Związku Radzieckiego. Kluczową kwestią stało się „wyłapanie” zarażonych i szybka ich izolacja. To podstawa. We Wrocławskim przypadku zmarło 7 osób na 99 zainfekowanych. Z koronawirusem jest ten problem, że wirus rozprzestrzenił się na cały świat. Liczba zakażonych i zmarłych jest rozwojowa i wciąż wzrasta. Rolą poszczególnych rządów jest zatem zabezpieczenie własnego podwórka i szybkie wyłączenie zarażonych z całego społeczeństwa. Bez porównania, obecne służby posiadają nowoczesny i specjalistyczny sprzęt, który umożliwia skuteczne działanie, jednak mobilność geograficzna ludzi stawia przed nimi ogromne wyzwanie.
Profilaktyka. W PRLu nawoływano do „witania się bez podawania ręki”. Przed urzędami wieszano plakaty z takim właśnie hasłem, a większość klamek owijano bandażem nasączonym chloraminą. Kadra medyczna nosiła na twarzy maseczki chirurgiczne i prowadzono częste dezynfekcje pojazdów sanitarnych, szpitalnych pomieszczeń, a nawet mieszkań opuszczonych przez zarażonych. Przed wejściami do budynków porozkładano słomiane maty nasączone środkiem dezynfekującym. Duże sklepy, kina, teatry oraz baseny zostały zamknięte do odwołania. Nie organizowano także imprez masowych np.: sportowych czy koncertów.
Ograniczono znacznie przepływ ludzi na granicach z Czechosłowacją i DDR. Zorganizowano tam mobilne punkty szczepień.
Aktualnie w miejscach publicznych pojawiają się zasobniki ze środkiem do dezynfekcji rąk. Udostępniają je urzędy, biblioteki czy stacje Orlenu. Ze sklepów znikają antybakteryjne żele do rąk, tak samo maseczki ochronne. Osoby zdrowe nie powinny ich nosić. Zwiększają zdecydowanie ryzyko zarażenia. Maseczki chronią w przypadku bycia już zainfekowanym. W szpitalach przygotowano dedykowane karetki pogotowia do przewozu chorych osób. Uruchomiono specjalne numery telefonu. W razie „w” trzeba zadzwonić i czekać w domu na dalsze instrukcje. Włodarze miast odwołują lub przesuwają w czasie zaplanowane wczesniej imprezy masowe. Tak samo powinny postąpić firmy. Pracownicy muszą zostać objęci programem „zwiększonej” profilaktyki i ochrony zdrowia. Osoby pracujące na co dzień z dużą ilością obcych ludzi, muszą zostać doposażeni w maseczki z filtrami, żele do dezynfekcji rąk oraz rękawiczki ochronne. Komunikacja miejska powinna być wyposażona w dozowniki z płynem antybakteryjnym i być odkażana każdego dnia. Tak samo w samolotach, pociągach i tramwajach. Warto nosić lekkie rękawiczki, zważywszy choćby na chłodną aurę pogodową.
Panika wśród narodu. Tworząc wspólnie społeczeństwo, musimy ostro minimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa. Zróbmy to w sposób rozsądny i spokojny. Na ile możemy, bądźmy przezorni i chuchajmy na zimne. Higiena osobista to podstawa. Myjmy często ręce i nie kichajmy publicznie. Jak już musicie to zakrywajcie usta. Ubiór powinien być adekwatny do sytuacji pogodowej, taki żeby zminimalizował ryzyko przeziębienia. Unikanie masowych imprez ograniczy kolejne zarażenia. W tak prosty sposób musimy się bronić przez wirusem i czekać cierpliwie na pojawienie się odpowiedniej szczepionki. W ‘63 ludzkość wygrała z epidemią odry i miejmy nadzieję, że nam się to uda z koronawirusem… . Trzymajmy za to wszyscy kciuki!
Jakie wnioski płyną z wrocławskiej lekcji?
Pierwszy i zasadniczy, to ogromna konsekwencja w działaniu władz oraz personelu medycznego. Na samym początku, tuż po zdiagnozowaniu problemu, postawiono na pełną separację każdego przypadku zachorowań. To kluczowa sprawa, której poświęcono największą uwagę. Zahamowanie rozprzestrzeniania się zarazy powoduje pełną kontrolę nad sytuacją. Nie posiadając nawet szczepionki, można w bezpieczny sposób przeczekać czas, aż ktoś ją stworzy. We wrocławskim przypadku zachorowań na odrę tak właśnie się stało, z tym, że szczepionka wówczas istniała…
Z koronawirusem nie jest tak łatwo. Szczepionki jeszcze nie ma, i nie wiadomo kiedy będzie. Problem stanowią otwarte granice i tani transport. Ludzie swobodnie się przemieszczają, zmieniając nieświadomie lokalne środowisko bakterii. To tak jak z małymi dziećmi. Mały Jaś idąc do przedszkola, wkracza w nowe środowisko bakterii i przeważnie choruje. Dzieje się tak do momentu zaakceptowania przez jego organizm nowego środowiska. U dorosłych takie zjawisko występuje np.: w trakcie pobytu w Egipcie. Tak zwana „zemsta faraona” to efekt wejścia w nowe środowisko mikroorganizmów.
Drugą sprawą jest dezynfekcja, której poświęcono nie mniejszą uwagę. Wszystko co mogło mieć kontakt z wirusem powinno zostać odkażone. Po trzecie higiena osobista. Myjcie ręce jak najczęściej. Wszystkie miejsca użyteczności publicznej, w tym transport, powinny posiadać ogólnodostępne dozowniki z płynem antybakteryjnym. Po czwarte – unikajcie dotykania twarzy będąc poza domem. Po piąte – noście rękawiczki. Przy chłodnej aurze pogodowej nie wygląda to dziwnie, a wręcz chroni dłonie przed zmarznięciem. Po szóste, nie twórzmy niepotrzebnych spędów i zgrupowań, bo to podnosi znacząco stopień zarażenia i rozprzestrzeniania się wirusa. Co będzie dalej zobaczymy. Póki co zachowajmy spokój i dbajmy o swoje zdrowie.
PRZECZYTAJ TAKŻE: KORONAWIRUS w RZYMIE
Masz pytania, komentarze? pisz śmiało, ale z klasą :-)