Ten temat jest bez wątpienia najważniejszy w całym procesie przygotowań do podróży własnym samochodem. Bez konkretnego planu działania, ciężko byłoby dojechać i wrócić w oczekiwanym czasie, zobaczyć miejsca warte odwiedzenia, atrakcje turystyczne, oraz rozplanować postoje regeneracyjne na trasie czy też noclegi. Jeżeli nasza podróż będzie daleka i będziemy musieli korzystać np. z promów rzecznych, morskich czy samolotu, o tyle trudniejszy będzie proces zaplanowania całej wyprawy. Aby wszystko zagrało zawsze musimy przewidzieć w podstawowym stopniu różnego rodzaju przeciwności losu. Może zdarzyć się, że spiesząc się na prom złapiemy gumę, przez co spóźnimy się, prom odpłynie a my będziemy musieli przebukować bilety… i przeważnie dopłacić za tę usługę. To samo dotyczy podróży samolotowych, przy których musimy dojechać na lotnisko, następnie dolecieć do danego kraju i tam wynająć samochód, którym będziemy poruszać się na miejscu.
Przykładem takich wojaży mogą być wakacje na Sardynii – wyspa na którą dostaniemy się promem, który płynie kilka godzin, lub Gruzja samolotem, którą najlepiej zwiedzać wynajętym samochodem. Każda z wymienionych destynacji wymaga od nas maksymalnej dyscypliny czasowej. O wiele trudniej rozplanować podróż na Sardynię niż Balaton, dlatego, że musimy dojechać autem do Włoch, następnie o czasie wjechać na prom, odbyć kilkugodzinny rejs i z portu dotrzeć na miejsce o akceptowalnej porze. Przykład: kempingi na których mamy zarezerwowaną parcelę pod namiot, przyjmują gości do wieczora. Jak się spóźnimy to musimy czekać do rana na otwarcie… Taki przypadek zaliczyliśmy we Francji, jadąc do Barcelony… Musieliśmy skakać przez bramę wjazdową i szukać po ludziach osobę z obsługi 🙂
Postaram się dokładnie opisać mój sposób na zaplanowanie podróży i jego realizację, aby finalnie wszystko zagrało. Najprościej jest zaplanować krótsze dystanse, które będziemy w stanie pokonać w ciągu jednego dnia. Idealnie jest dotrzeć na metę etapu o przyzwoitej godzinie, tak żeby mieć
jeszcze czas na odpoczynek i zwiedzenie najbliższej okolicy.
Pierwszą i podstawową rzeczą jest określenie celu podróży. Załóżmy, że chcemy pojechać na Sardynię – miejscowość Valledoria na północy wyspy. Miejsce wyjazdu Wrocław. Nasz urlop wynosi 14 dni i w tym czasie musimy dotrzeć na miejsce, spędzić urlop i wrócić do domu.
Trasa z Wrocławia do Valledorii z przeprawą promową wynosi ponad 1800 km.
Załóżmy, że chcemy wyjechać w piątek po pracy o godzinie 16 z Wrocławia i będziemy prowadzić w pojedynkę. Osobiście nie lubię prowadzić po zmroku i staram się tak układać trasę aby nie podróżować nocą, także w tym przypadku nie chciałem przekraczać godziny 22 do noclegu.
W google maps wytyczyłem całą trasę podróży, aby wiedzieć jak najlepiej pojechać i gdzie wzdłuż drogi zarezerwować nocleg tranzytowy. I tak z Wrocławia kierujemy się autostradą na Drezno, dalej Norymbergię i Monachium. Następnie kierunek na austriacki Innsbruck, włoskie Bolzano, Weronę, Bolonię, Florencję i Livorno, z którego odpływają promy.
Dlaczego akurat Livorno? – bo odpowiadało mi logistycznie ale i cenowo. Zanim wybrałem to miejsce sprawdziłem za ile kupię bilety w obie strony.
Booking.comW piątkowy etap podróży wyruszyliśmy po godzinie 16 z Wrocławia. Założyłem, że jedziemy do godziny 21/22 z przerwą na zatankowanie auta na granicy, najtaniej w samym Zgorzelcu. Ceny paliw przy samej autostradzie są często mocno zawyżone – to samo dotyczy zagranicy.
W google maps (lub viamichelin) wyznaczyłem miejscowość do której dojedziemy przed godziną 22. Wyszło, że będzie to niemiecki Zwickau lub najdalej okolice Plauen. Następnie na bookingu wpisałem nazwę tej miejscowości i wyszukałem najbliższą miejscowość z najtańszym i najlepiej ocenionym przez użytkowników miejscem noclegowym. Wypadło na miasteczko Lengenfeld, do którego dotarliśmy zgodnie z planem. Do pokoju w pensjonacie zabraliśmy nasz zestaw podróżny – czyli mały czajnik bezprzewodowy, maleńką kuchenkę elektryczną, kubeczki, sztućce i miski z melaminy oraz wcześniej przygotowany prowiant do odgrzania.
Nazajutrz bardzo wczesna pobudka – w okolicy godziny 3 nad ranem, szybka kawka, śniadanko i heja w drogę. Klucz od pokoju zostawiamy we wcześniej umówionym miejscu na recepcji, która nie była całodobowa.
Sobotni etap był lekkim wyzwaniem, gdyż założyliśmy dotarcie przed wieczorem do włoskiego Livorno, w którym wynajęliśmy pokój w mieszkaniu i to nieopodal portu.
Mieliśmy do pokonania 1060 km, nawigacja podpowiadała czas podróży około 11 godzin i to non stop, więc z postojami trzeba przyjąć około 14 h.
Dotarłszy na miejsce mieliśmy jeszcze czas na przejście się nadmorską częścią miasta i zjedzenie kolacji w food-tracku. Przy okazji załapaliśmy się na plażowe występy, a przed snem lampka wina na tarasie 🙂
Prom na Sardynię odpływa z włoskiego portu w Livorno i cumuje w Golfo Aranci. W niedzielę rano, o godzinie 8:00 rozpoczyna się onboarding na prom i trzeba być na miejscu chwilę przed czasem. Rejs trwa od 6 do 8 godzin w zależności od warunków pogodowych. Rezerwację biletów proponuję zrobić już na początku roku, gdyż im bliżej wakacji to ceny rosną i to dość mocno. Nas bilety w obie strony (powrót nie do Livorno tylko do Civitavecchia) kosztowały około 1000 zł.
DOCIERAMY NA SARDYNIĘ
Z portu Golfo Aranci mamy do pokonania dystans około 100 km przez górzyste tereny, więc należy przyjąć, że podróż potrwa do 2 godzin. Na miejscu docelowym w Valledorii będziemy około godziny 18 lub później. Rezerwując pokój lub kemping należy zaznaczyć taką godzinę naszego przybycia w górę.
W drodze powrotnej odpływaliśmy z Olbii do Civitavecchia – taka trasa była tańsza i krótsza czasowo. Dzięki tej opcji mogliśmy pozwiedzać toskańską Sienę i nocować obok Florencji.
Następnego dnia wyruszyliśmy w Alpy, rezerwując kemping na przedmieściach Insbrucku. Trasa liczyła 500 km, wyjeżdżając o poranku na miejscu byliśmy w okolicy godziny 14. Niestety okazało się, że w Austrii ogłoszono alarm powodziowy i rozbicie namiotu nie wchodziło w grę. Musieliśmy na szybko wymyślić plan „B”. Najbliżej Austrii, na suchym gruncie i po drodze było niemieckie Monachium, w którym szybciutko wyszukałem nocleg na komórce (booking.com) i ruszyliśmy w drogę. Odległość 160 km pokonaliśmy w około 2 godziny i hotelowy pokój otwieraliśmy chwilę po 17, po czym ruszyliśmy metrem na podbój stolicy Bawarii. Ostatni dzień podróży do bezpośrednia jazda do domu – 700 km i 10 godzin z postojami oraz korkami.
Podane czasy przejazdów pomiędzy miejscami docelowymi mogą jednak ulec zmianie. Liczne remonty autostrad, wyjazdy weekendowe „lokalsów” i turystów (np.:we Włoszech okolice jeziora Garda w dni wolne od pracy są oblegane przez rodziny z dziećmi a także turystów, co powoduje zablokowanie tamtejszych zjazdów i gigantyczne korki na autostradzie), długie oczekiwanie na bramkach, czy też awarie będą sprzyjały dużym opóźnieniom. To samo dotyczy podanych odległości.
CO PRZYGOTOWAĆ PRZED PODRÓŻĄ?
Większość z nas podróżuje przy użyciu nawigacji. Co jednak zrobicie w chwili jej awarii? To dobre pytanie, nad którym większość z nas się nie zastanawia, ufając technologii, dlatego ja zawsze drukuję przebieg trasy i wypisuję wszystkie adresy punktów docelowych wraz z numerami kontaktowymi. Nie odłącznym ekwipunkiem jest także atlas samochodowy. W internecie sprawdzam jaki jest koszt winiet i ich ważność – nie ma sensu kupować miesięcznej winiety na wyjazd tygodniowy. Trzeba skalkulować co się najbardziej opłaca. Drażliwym dla mnie tematem jest wysokość opłaty za autostrady w Słowenii. Wydatek 30 euro za kilkadziesiąt kilometrów jest zwyczajnym naciąganiem… ,z którym na wojnę poszła UE, grożąc wstrzymaniem wszelkich środków na infrastrukturę drogą tego kraju.
Ceny paliw znam z doświadczenia i przykładowo litr paliwa we Włoszech jest dużo wyższy niż w Austrii. Dlatego też blisko granicy z Włochami tankuję zbiornik do pełna, żeby nie przepłacać (i to z dala od autostrady).
PODSUMOWANIE
Tak naprawdę proces planowania podróży zależy od naszej kondycji psychofizycznej i znoszenia trudów podróży. Jeżeli jako kierowcy i pasażerowie stajemy się zmęczeni po przejechaniu 200 km to co będzie przy trasie 600km? Znam młode osoby, które przed wyjazdem z Wałbrzycha nad jezioro w lubuskim (dystans 180 km) przygotowują się jak do wyprawy na koniec świata i odreagowują potem jak po locie na księżyc. Z jednej strony to dobrze, z drugiej zastanawiam się jakby przetrwali wyjazd do Hiszpanii. Podejmując decyzję o wakacjach samochodem pamiętajcie aby mierzyć siły nad zamiary, bo potem pozostaje tylko płacz. Moim rekordem była trasa z Wałbrzycha do Lyonu… 1400 km w jeden dzień, pod koniec podróży miałem dosyć siedzenia za kółkiem i byłem wściekły, że nie zaplanowałem tej trasy inaczej. Od tamtej pory dzieliłem przebiegi na zdecydowanie krótsze… aż do momentu wyjazdu maluchem na Sycylię, kiedyż to jeden z etapów wynosił 890 km w jeden dzień! Po dojechaniu do celu wypadłem z fiacika na glebę i nie miałem siły wstać… .
W przypadku kiedy lecimy samolotem do kraju w którym wynajmiemy auto przez internet, zadbajmy przed wylotem o informacje dotyczące ubezpieczenia pojazdu – czy jest ono pełne i nie ma wyjątków – kiedyś słynne było obrywanie lusterek i kradzieże kołpaków w wynajętych samochodach na Krecie. Osobiście się z tym nie spotkałem, ale krążyły legendy o rzekomych „skokach” na swoje auta przez obsługę wypożyczalni. Dziwnym trafem przytrafiały się uszkodzenia tych elementów karoserii, które wykluczone były w polisie… Dlatego ważne jest sprawdzenie, czy na pewno wszystko objęte jest ubezpieczeniem bez udziału naszych środków.
Booking.comPrzy wynajmie pojazdu może zdarzyć się, że w umowie widnieje obostrzenie co do maksymalnej ilości przejechanych kilometrów – rzadko się to zdarza ale gdyby, to limit dzienny kilometrów ograniczony do 100, mógłby pokrzyżować nam plan zwiedzania.
Upewnijcie się także, czy zwrot auta ma nastąpić w umówionym miejscu np.: na lotnisku z którego wylatujecie, czy też zupełnie gdzie indziej, o czym dowiadujecie się dopiero na miejscu.
Na koniec jeszcze jedna ważna uwaga – jeżeli planujecie podróż z dziećmi, uwzględnijcie ich zachowanie i odporność na długą jazdę. Idealnie jak dziecko przez większą część trasy śpi, ale zazwyczaj dzieciom potrzeba dostarczać jakiejś rozrywki aby się nie nudziły. U mnie trafionym rozwiązaniem był zakup w markecie odtwarzacza DVD z mocowaniem do fotelowego zagłówka. Siedmiocalowy ekran znajdował się na wysokości oczu dziecka, nie było więc mowy o opuszczaniu głowy na dół (co wywołuje często wymioty) i stanowił swoiste kino w samochodzie. Dzięki temu zakupowi większość podróży była cicha i spokojna. Innym rozwiązaniem jest kupno stolika , na którym można rozegrać partię w karty lub chińczyka. Ważne żaby dziecko jak i osoba dorosła nie jechały z opuszczoną głową.
Masz pytania, komentarze? pisz śmiało, ale z klasą :-)