Otóż cała historia narodziła się za sprawą pewnej hrabiny Marii von Colomb, która zauroczona pięknem i walorami przyrodniczymi dzisiejszego Sokołowska (okolice Wałbrzycha) postanowiła założyć w nim swój niewielki zakład hydroterapeutyczny, w którym zastosowała metody lecznicze opracowane przez ojca wodolecznictwa – Vincentego Priessnitza. To on był prekursorem leczenia ludzi wykorzystując właściwości wody. Vincent konstruował także urządzenia wykorzystujące strumień wody.
Od tego właśnie Pana w naszym słowniku pojawiło się określenie „prysznic” , zarówno do miejsca w którym bierzemy kąpiel jak i urządzenia, z którego wylewa się woda z instalacji.
Hrabina Maria
von Colomb była tak zachwycona metodą leczenia Pana Priessnitza, że od
początku wprowadziła ją do swojego zakładu leczniczego. Pomimo jej
usilnych
chęci, po krótkim czasie funkcjonowania lecznicy, Maria
popadła w długi (inwestycja nie przynosiła zamierzonych zysków). Łutem
szczęścia okazał się ślub jej siostry ze słynnym przyrodnikiem i
doktorem nauk medycznych Panem Hermannem Brehmerem.
Ów człowiek prowadził zaawansowane badania nad groźną wówczas gruźlicą, czego efektem było stwierdzenie, że śródziemnomorski klimat nie sprzyja osobom na nią chorującym. Za to doskonałe wyniki widoczne były w specyficznym klimacie górskim, na pewnych wysokościach i odpowiednim ciśnieniu atmosferycznym, co było ze sobą nierozerwalnie połączone. Opracował także specjalną dietę i serię ćwiczeń na powietrzu, które mocno wspierały cały proces leczenia.
Sokołowsko idealnie komponowało się w model miejsca do leczenia dra Brehmera, dlatego też spłacił on dług hrabiny i wspólnie zajęli się rozbudową niewielkiego wówczas zakładu leczniczego, aż do rozmiarów potężnego sanatorium o światowej sławie.
Pan Hermann sam zaprojektował specjalny park kuracyjny, w którym wytyczył ścieżki zdrowia dla kuracjuszy w różnych stadiach choroby.
Na bazie sokołowskiego sanatorium wybudowano w szwajcarskim Davos jego odpowiednik!
Ba! Sokołowskie sanatorium było pierwszym na świecie zakładem specjalizującym się w leczeniu gruźlicy!
Nazwa miejscowości Sokołowsko wzięła się zaraz po II wojnie światowej i pochodzi od nazwiska wieloletniego asystenta dra Brehmera – Polaka – Alfreda Sokołowskiego. Samo sanatorium nazwano Grunwald.
Po zawierusze wojennej przyszedł czas na sowietyzację naszego kraju, która zakończyła się stopniowym upadkiem „magicznego” sanatorium. Kresem degradacji obiektu było w 2005 roku jego podpalenie… .
Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło i dla Grunwaldu (lub tego co po nim zostało) nadeszła nadzieja na jego odbudowę. Dzięki Fundacji In Situ sanatorium powoli wraca do „zdrowia”. Jego powolna odbudowa trwa i każdy z nas ma możliwość wsparcia finansowego dla tej karkołomnej by się wydawało inicjatywy.
Kto wie, może kiedyś ktoś z nas przyjedzie tu na kurację antysmogową 😉
Masz pytania, komentarze? pisz śmiało, ale z klasą :-)