Dzisiejszy 40-latek odpowie na to pytanie bez zająknięcia. Dla młodszego pokolenia powstało miejsce, które powinno napełnić ich wiedzą o rodzimej motoryzacji, której lata świetności przypadały na okres PRLu.
Stara Zajezdnia w Szczecinie pielęgnuje ten kawałek naszej polskiej historii i jako Muzeum Techniki i Komunikacji zaprasza gości do świata moto-nostalgii.
Na zwiedzających czeka mnóstwo wspaniałych atrakcji – kilkadziesiąt odrestaurowanych pojazdów krajowej produkcji (Syrenki, Maluchy, Polonez, Jelcz, Star, Żuk, Nysa), rodzimych motocykli i motorowerów (Sokół, Tornado, Junaki, Wski, Shl-ki, Romety, Rysie oraz Ogary), a także galerię starych rowerów.
Przy większości eksponatów znajduje się głośnik, przez który wydobywają się naturalne odgłosy ich silników, a hitem dla dorosłych jest symulator jazdy tramwajem – zainstalowany w prawdziwym tramwaju
W zajezdni możemy przechadzać się po wnętrzach kilku dostępnych tramwajów – od tych pierwszych jeżdżących po przedwojennym Szczecinie, po te, które całkiem niedawno przeszły na zasłużoną emeryturę.
Jako pasażerowie bez biletu mamy okazję zasiąść w wygodnych fotelach starych autobusach miejskim i dalekobieżnym PKSu – to naprawdę świetna sprawa i możliwość przypomnienia sobie jak to kiedyś bywało w podróży.
Szczecin to nie tylko miejsce narodzenia się słynnego po dziś dzień paprykarza i smacznych pasztecików, ale także miejsce ważne dla polskiej historii motoryzacji – to tutaj produkowano legendarnego Junaka i stworzono prototyp auta dla ludu „Smyk”. To właśnie on konkurował z mniejszym od siebie Mikrusem o wdrożenie do produkcji. Wygrał ten drugi, jednakże przez 3 lata produkcji wyprodukowano ich tylko 1700 sztuk…
Smyk miał być chlubą Szczecińskiej Fabryki Motocykli, a także samego Szczecina. Był dizajnerską perełką wśród małych samochodów z tamtych lat. Mikrus po trzech latach został wstrzymany w produkcji, najprawdopodobniej pod wpływem roszczeń ze strony producenta mikrosamochodu Goggomobil z RFNu a także zbyt dużych nakładów finansowych, potrzebnych do dalszej produkcji. Kto wie, gdyby produkcja smyka weszła w życie, może byłaby kilkuletnia i obrodziła nawet w kilkaset tysięcy egzemplarzy.
Polskie „piaggio” jest kolejnym przykładem zarzuconej przez władze PRL-u koncepcji zwinnego dostawczaka na bazie motocykla Junak. Udało się zachować jego prototyp – Junak B23 – tzw. trójkołowy bagażowiec i mamy możliwość wyobrażenia jak służyłby na roli i w miastach do przewozu towarów. We Włoszech bliźniaczy pojazd produkowany jest do dzisiaj i spotkać go można w każdym zakątku tego kraju.
Wśród prototypów najwięcej pojazdów powstało na bazie nieśmiertelnego małego fiata. Fakt, to najbardziej popularne auto w Polsce, więc musiało być poddawane licznym adaptacjom do różnych celów. Na potrzebu wojska stworzono 6 osobową amfibię, której głównym celem miało być dostarczanie amunicji na pole walki i wywożenie rannych żołnierzy. Pojazd mógł jechać samodzielnie po zablokowaniu gazu, a sterować nim mogła osoba idąca obok. Potrafił także pływać, ale trzeba było uważac z nadmiernym przeciążeniem.
Prawda jest taka, że pojazd zyskał rozgłoś dopiero po wykorzystaniu go w filmie „Pan Samochodzik”, w którym z wozu bojowego stał się autkiem dla dzieci.
Osobiście duże wrażenie na mnie zrobiły dostępne tramwaje i sympatyczny „ogórek”, który za każdym razem przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to jeździło się takimi sprzętami na zakładowe wakacje 🙂 – taka podróż trwała calutki dzień, a do przejechania było raptem 170 km! To samo dotyczyło „królowych poboczy”, które woziły górnicze rodziny z Wałbrzycha do ośrodka kopalni w Dziwnowie (co 100km robiono postój i dolewano wody do chłodnicy).
Przekrój tramwajowy dostepny dla zwiedzających bardzo mi zaimponował, może dlatego, że w rodzimym mieście zlikwidowano tory tramwajowe i jeździły wyłącznie autobusy…
Podsumowując: stara zajezdnia jest dla mnie jakby mekką i jestem zdania, że każdy powinien tu zajrzeć, chociażby w celu przypomnienia sobie lub dopiero poznania historii polskiej motoryzacji i nieodżałowanych prototypów, które dałyby szansę naszemu krajowi w wyścigu o motoryzacyjny prym w Europie a może i na świecie. Pamiętajmy fakt, że Polska była kiedyś ogromnym producentem motocykli i motorowerów – japończycy mogli przyglądać się nam tylko z zazdrością! Do zobaczenia zatem w Szczecinie!
Co łączy Indianę Jonesa z rajdówką Hołowczyca i złotym Fordem T?
Masz pytania, komentarze? pisz śmiało, ale z klasą :-)